Strony

niedziela, 27 października 2013

Pryzmat

Oto pierwsze podejście do szycia koptyjskiego (jak to się po polsku nazywa? ja używam tłumaczenia z angielskiego, ale po polsku nie wiem) przynajmniej w takiej wersji, jak się da znaleźć w prostych tutorialach w internecie. Sama okładka lekko inspirowana pryzmatem, chociaż daleko odeszłam z tą inspiracją i wyszło takie coś.

Lekka dygresja, na temat szwu koptyjskiego. Miałam ostatnio manię grania w gry z serii Assassin's Creed i w części Revelations, pojawia się w grze książka, szyta właśnie w ten sposób i nawet ktoś stwierdza, że to chyba manuskrypt koptyjski. No a ja miałam radochę, że wiem o co chodzi i jak to wygląda.

wtorek, 13 sierpnia 2013

Przewodnik po Szkocji

O co chodzi? O to, że dwa tygodnie temu wróciliśmy z wakacji w Szkocji. I to nie byle jakich wakacji, ale samodzielnie zaplanowanej wycieczki objazdowej po środkowej i północnej Szkocji. Przygotowanie czegoś takiego wymagało trochę czasu i w ramach tegoż czasu było również przygotowanie własnego przewodnika, takiego tylko pod siebie. Zdecydowana większość tego czasu (zaryzykuję stwierdzenie, że około 95% czasu) to było przygotowanie treści i z racji goniącego terminu wyjazdu na wydruk i oprawę zostało mi zaledwie kilka dni. To trochę mało, żeby fajnie poeksperymentować, no i zdecydowanie za mało, żeby ryzykować zupełne popsucie, więc przewodnik musiał być gotowy i basta! 

wtorek, 4 czerwca 2013

Ciąg dalszy walki z marmurkami

Ostatnio lenistwo wzięło górę i z tematem marmurkowania robiłam mniej. W końcu zrobiło mi się wstyd i coś zrobiłam, efekty poniżej. Znowu wiele błędów tam widać, ale odkryłam jedną rzecz i odkrycie powinno pomóc mi się zdecydowanie poprawić. Problem leży w mojej czerwonej farbie, szczególnie dobrze widać to na pierwszym arkuszu, wszystkie kolory, w których skład wchodziła czerwona farba strzepią się, pigment nie rozkłada się równo tylko zbija w takie strzępy, nie wiem czy mogę coś zrobić z samą farbą, ale na pewno mogę spróbować innej farby i popróbuję. Kolory od żółtego do czystego niebieskiego są ok, ale fiolet, czerwień i brąz (w tle) wyglądają źle.

Dodatkowo zrobiłam sobie w końcu lepszy grzebień drobny (poprzedni mi koty połamały i widać jego użycie. Muszę w nim trochę wyprostować zęby, bo nie spodziewałam sie, że będzie te krzywości aż tak widać.

Jeszcze jest jedna rzecz, która mnie martwi, a zupełnie nie mam pomysłu, jak sobie z tym poradzić. To są białe plamy, które zostają między kolorami, zazwyczaj w tych miejscach, gdzie przejechałam grzebieniem/patykiem.

sobota, 25 maja 2013

Słowianie zachodni na Bałtyku

Zupełnym przypadkiem przewinęła się przez moje ręce dość stara (1969r.) książka z biblioteki Uniwersytetu Wrocławskiego. Tytuł książki i jej autor to "Słowianie zachodni na Bałtyku w VII-XIII wieku" Kazimierz Ślaski. Temat zupełnie mnie nie interesujący, ale miałam okazję przyjrzeć się jak była wykonana i obfotografować, żeby móc do tego wrócić jeszcze kiedyś. Książka jest w nie najlepszym stanie, ale jeszcze trzyma się w jednym kawałku. W sumie nie mam nawet pewności, czy to jest oryginalna oprawa. Zainteresowało mnie szczególnie w tym tomie to, jak przyczepione są wkładki, nie są one przyklejane do pierwszej i ostatniej sygnatury, ale zszywane razem z nimi. Na zdjęciach będzie widać o co mi chodzi.

wtorek, 7 maja 2013

Tkaniny na oprawy

Znalazłam dzisiaj chwilę czasu po pracy na małą wycieczkę po sklepach z tanimi tkaninami. Mam ich niedaleko biura aż trzy, ale chyba to jakaś sieć, bo mają prawie to samo. No ale kupiłam sobie kilka kawałków materiałów, których chciałabym użyć do oprawiania. Szukałam głównie czegoś co będzie chociaż trochę przypominać szkocką kratę do oprawy tworzonego przewodnika po Szkocji (przewodnik na razie jest w fazie pracy nad treścią, jak będzie gotowy to nie omieszkam się pochwalić), ale zrobiłam trochę większy zapas, oto i on:

piątek, 3 maja 2013

Katedra - pierwszy skończony notatnik

Ta-ta-ta-taaaaaa
Są fanfary, światła i czerwony dywan? Łucja skończyła pierwszy notatnik. Trwało to całe wieki, ale już jest. Zdjęcia za chwilę, najpierw kilka słów. Po pierwsze notatnik był na prezent i pomysł na okładkę należy do obdarowanego. Został wykonany z grubsza wg tego tutoriala: http://lenoki.deviantart.com/art/BOOKBINDING-TUTORIAL-part-I-105762746 Sam tutorial trochę odbiega od tradycyjnych metod introligatorskich, ale jest dobry dla zupełnych początkujących, takich jak ja. 

wtorek, 30 kwietnia 2013

Ogóle przemyślenia na temat rękodzieła

Natchnęło mnie po krótkiej rozmowie z kolegą chwilę temu. Ale zacznijmy od kilku słów wyznania. Jestem programistą. Tfu... Inżynierem oprogramowania (tak, jest różnica). Przy komputerze spędzam ponad 8 godzin dziennie (w pracy i po pracy). Można oczywiście powiedzieć, że to co robię nosi znamiona pracy twórczej, ale bez przesady. Twórczości jest stosunkowo niewiele, a i efekty pracy są zupełnie nienamacalne, bo pracuje w bardzo dużym projekcie, gdzie biorę udział w tworzeniu tylko malutkiego kawałeczka i nawet nigdy nie widziałam gotowego i zainstalowanego produktu u klienta, jest to produkt, z którego nie korzystają bezpośrednio zwykłe małe szaraczki. Muszę przyznać, ze trudno znaleźć satysfakcję z pracy jeśli nie mogę zobaczyć końcowego efektu. Stąd u mnie pociąg do prac wykonywanych ręcznie, których efekt można zobaczyć i pomacać, prostym przykładem tego jest chociażby miłość do pieczenia, gdzie robię coś co daje materialny wynik, którym mogę się podzielić z innymi.

Długo myślałam, że jestem w tym odosobniona w swojej grupie ludzi, który swoje życie powiązali z komputerami, oprogramowaniem i szeroko pojętą wirtualną rzeczywistością (pragmatycznie pojmowaną jako przełożenie 'realnej' pracy przerzuconej na elektrony biegające po kabelkach). Może też dlatego trochę się wstydziłam mówić o tym, że się rękodziełem interesuję, wydawało mi się, że osobie, która interesuje się nowoczesnymi technologiami nie wypada interesować się czymś lekko już przestarzałym, jak na przykład introligatorstwo, przecież można kupić książki. Wiem, że to było zupełnie bezpodstawne i niepotrzebnie mnie blokowało. Do tego jeszcze można dodać, że nie miałam nigdy uzdolnień plastycznych, nie potrafię rysować ani lepić, moje ogólne zdolności manualne pozostawiają wiele do życzenia, więc nie miałam podstaw do prób zabawy z jakąkolwiek sztuką materialną. Jak już o sztukę chodzi to jestem muzykalna, uczyłam się grać na instrumentach i śpiewać. Śpiewałam nawet dość długo, bo jeszcze na studiach, ale to nie to, muzyka też nie jest materialna ani praktyczna, a rękodzieło może być praktyczne, co mi też się bardzo podoba.

Ponarzekałam sobie, a miałam pisać o tym, że świat wcale nie jest taki zły i wcale nie jestem sama z swoich upodobaniach. Wrócę do rozmowy, o której wspomniałam na początku. Kolega powiedział mi, że chciałby sobie kupić kawałek ziemi i postawić małą amatorską kuźnię, żeby móc sobie wykuwać małe i koślawe przedmioty, ot dla samej radości tworzenia. Uderzył tym w mój czuły punkt, bo ja też długo marzyłam o zostaniu kowalem, brzmi idiotycznie, wiem. Nie chodziło mi tu o robienie jakichś dużych rzeczy, ale na przykład sztućce. Oczywiście marzyłam też o większych rzeczach typu wykucie sobie miecza, albo zrobienie zbroi. Z samymi metalami miałam niewiele do czynienia, ale przez jakiś czas próbowałam się w robieniu biżuterii i chciałam się nauczyć wire-wrappingu, na razie materiały leżą na półce i czekają na powrót mojego zainteresowania.

Przypadek mojego kolegi nie był też odosobniony. Kilka tygodni temu moja mama (która też jest informatykiem) pochwaliła się, że uszyła poduszki na krzesła i zasłony, powiedziała też, że sprawiło jej to taką radość, że chciałaby się tym więcej zajmować i nie może się doczekać emerytury, żeby mieć na to więcej czasu, bo (!) robienie czegoś własnymi rękoma jest takie satysfakcjonujące. Argument, który pojawia się w każdej takiej rozmowie.

Nawet jeśli nie brać pod uwagę osób, które tak jak ja chcą tworzyć coś z niczego własnoręcznie, bo ich praca nie daje takiej możliwości to byłam też mile zaskoczona reakcją znajomych i rodziny na to co ja zrobiłam. Przestałam się wstydzić chwalić się swoimi 'dziełami'. Po pierwsze oczywiście są takie strony jak deviantart.com które zbierają ludzi zainteresowanych szeroko pojętą sztuką, tradycyjną i bardziej nowoczesną. Zainteresowanie tych ludzi nie jest niczym dziwnym, w końcu wchodzi się tam też po to, żeby zobaczyć co zrobili inni. Ale bardziej miałam na myśli chwalenie się w gronie ludzi, którzy niekoniecznie się rękodziełem interesują, zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że bardziej się nie interesują niż interesują. Chwalili, podziwiali i wyrażali uznanie. Oczywiście nie wszyscy, ale była to większa grupa niż się spodziewałam.

Ten post miał być na zachętę dla tych, którzy się wstydzą. Nawet jeśli wychodzi krzywo, albo nawet czasem nie wyjdzie wcale to jeśli sprawia radość to warto się pobawić (takie są uroki rękodzieła, że jest trochę krzywo). Zawsze znajdzie się hejter, który powie z ironią w głosie 'chciało Ci się?', ale kij w oko hejterom. Ja mam takich hejterów nawet w swoim otoczeniu. Potrafią powiedzieć coś takiego prosto w twarz, może nawet nie rozumieją, że takie jedno zdanie potrafi człowieka zmusić do rzucenia wszystkiego w kąt i przyblokowania. Znam to z własnego doświadczenia, sama po takim zdaniu rzuciłam wszystko w kąt i przeżyłam kilka miesięcy stagnacji, kiedy nie zrobiłam zupełnie nic, tak po prostu. Teraz widzę to jako zmarnowany czas, jakbym np zaczęła introligatorstwo te kilka miesięcy wcześniej to dzisiaj byłabym już w tym dużo lepsza. A jak zamiast tego jednego hejtera posłucha się 3 innych osób, które powiedzą (uwaga, cytat z niecenzuralnym słowem) 'zaj***ste, jaram się' to człowiekowi od razu skrzydła się rozrastają o kilka centymetrów.

Trochę mnie boli, że wychowuje się nas w przekonaniu, że skromność jest cnotą ponad wszystkie. Oczywiście do pewnego stopnia skromność jest ok, ale chyba przesadzamy. Dobrze widzieć co się robi nie tak, bo tylko dzięki temu możemy się rozwijać. Ale sama chęć tworzenia czegoś jest super. Więc następnym razem, jak ktoś mnie zapyta 'chciało Ci się?' to będą mogła z dumą powiedzieć, że tak CHCIAŁO MI SIĘ!!!

czwartek, 11 kwietnia 2013

Marmurkowanie - przykłady

Kolejna porcja moich prób z papierem marmurkowym. Oczywiście pełna błędów i problemów, ale jakoś się muszę nauczyć, w końcu się nauczę.


Chciałabym pominąć milczeniem wielki bąbel na środku i w rogu, ale nie mogę. Te problemy wynikają z tego, że po posmarowaniu papieru siarczanem glinu papier się lekko wygina i nie byłam w stanie go w pełni wyprostować nawet pod obciążeniem przez całą noc. Tu dodatkowo były problemy z kolorem czarnym. Próbuję znaleźć dobrą czarną farbę, ta której tu użyłam za słabo się rozjeżdża, nawet mimo dodania żółci.

wtorek, 9 kwietnia 2013

Marmurkowanie - ile to kosztuje

W całej serii moich postów o marmurkowaniu wymieniam wiele materiałów i narzędzi. Sama byłam ciekawa ile na to wszystko mi poszło pieniędzy, więc policzę publicznie, również dla tych, którzy chcieliby się zająć marmurkowaniem.
Ostrzegam, że niektóre z cen są orientacyjne, bo nie pamiętam dokładnie ile co kosztowało i paragonów nie zbierałam. Poza tym oczywiście w każdym sklepie mogą być różne ceny. Wliczyłam również koszt wysyłki przy jednej pozycji, którą zamawiałam przez internet. Podałam przy materiałach adnotacje na jak długo wystarcza podana porcja.

czwartek, 21 marca 2013

Marmurkowanie - błędy i przykłady

Przez ostatnie dni/tygodnie dużo eksperymentowałam i popełniłam bardzo wiele błędów, właściwie z żadnego egzemplarza nie jest na prawdę zadowolona. W większości przypadków wiem co zrobiłam źle i jak nie popełniać w przyszłości takich błędów, więc zbiorę to tutaj, jako kolejną dawkę informacji dla początkujących.

Marmurkowanie - baza

Baza (ang. size)

Jak wcześniej opisywałam, baza to zagęszczona woda. Proste? Proste... na pierwszy rzut oka. Wstępnie to wygląda tak: mieszamy płaską łyżkę metylocelulozy (kleju do tapet) z litrem wody i jest. No dobrze, to kilka uwag:

Pozwolę sobie nazywać dalej bazę glutem, bo oddaje jego naturę.

Po pierwsze trzeba zarezerwować sobie trochę czasu, bo to nie jest gotowe po kilku minutach mieszania niestety. Ja robię to tak: w dzbanku mieszam ubijaczką szybko wodę i klej, jak wygląda na rozmieszane to zostawiam (w tym momencie zazwyczaj jeszcze nie jest gęste), co 15 minut przychodzę i mieszam do momentu, aż będzie przeźroczyste, wcześniej jest mętne. Wtedy wylewam to na tacę. 

niedziela, 17 marca 2013

Marmurkowanie - papier i jego przygotowanie

Po napisaniu poprzedniego posta, który był zaledwie wstępnym opisem, eksperymentowałam dalej. Szczerze mówiąc szło mi dużo gorzej i niewieloma przykładami mogę się pochwalić, chociaż prób było wiele. Najwyraźniej pierwotnie sprzyjało mi szczęście początkującego i jeszcze nie wiedziałam, że to jest w ogóle trudne. Potem przeczytałam artykuł o tym, że to trudne i często nie wychodzi. Dziwiłam się, ale odczułam to na własnej skórze. Całe szczęście kilka wniosków udało mi się wyciągnąć. Niestety najtrudniejsza rzecz w marmurkowaniu jest również najtrudniejszą do opisania, ale próbujemy. Zaczniemy od papieru i jego przygotowania. 

poniedziałek, 11 marca 2013

Papier marmurkowy - wstęp - poradnik - tutorial

Uznałam, że opiszę tutaj jak wyglądały moje dotychczasowe zmagania z papierem marmurkowym, bo nie widziałam jeszcze opisu tej techniki w języku polskim, a może się komuś przyda. Polskie źródła mówią o technikach z farbami olejnymi albo innymi farbami mieszanymi z olejem, mignęła mi też na jakimś blogu metoda z pianką do golenia. Jeśli natomiast szukać informacji po angielsku to opisane są zupełnie inne metody, przy użyciu innych materiałów, wcale nie jakichś bardzo zaawansowanych czy niedostępnych (poza jednym produktem, ale o tym później). Zbiorę tu informacje, które już mam, ale zastrzegam, że sama się dopiero uczę.

Wyniki moich prób można zobaczyć jak zawsze na devianart.com http://edheene.deviantart.com/art/Mabled-paper-learning-358879079 i te same zdjęcia zamieszczę na dole.

Po pierwsze co to jest papier marmurkowy, pewnie każdy to w swoim życiu widział, może nawet słyszał nazwę. Marmurkowanie to ogólnie technika odbijania na papierze lub materiale farby wylanej i pomieszanej na ruchomej powierzchni, najczęściej na wodzie. Sam pomysł na to powstał w wielu miejscach na świecie, chociaż oczywiście techniki i materiały się mocno różniły. W europie tradycyjnie takiego papieru używało się w introligatorstwie i to właśnie przez introligatorstwo ja zainteresowałam się papierem marmurkowym.