Strony

poniedziałek, 11 marca 2013

Papier marmurkowy - wstęp - poradnik - tutorial

Uznałam, że opiszę tutaj jak wyglądały moje dotychczasowe zmagania z papierem marmurkowym, bo nie widziałam jeszcze opisu tej techniki w języku polskim, a może się komuś przyda. Polskie źródła mówią o technikach z farbami olejnymi albo innymi farbami mieszanymi z olejem, mignęła mi też na jakimś blogu metoda z pianką do golenia. Jeśli natomiast szukać informacji po angielsku to opisane są zupełnie inne metody, przy użyciu innych materiałów, wcale nie jakichś bardzo zaawansowanych czy niedostępnych (poza jednym produktem, ale o tym później). Zbiorę tu informacje, które już mam, ale zastrzegam, że sama się dopiero uczę.

Wyniki moich prób można zobaczyć jak zawsze na devianart.com http://edheene.deviantart.com/art/Mabled-paper-learning-358879079 i te same zdjęcia zamieszczę na dole.

Po pierwsze co to jest papier marmurkowy, pewnie każdy to w swoim życiu widział, może nawet słyszał nazwę. Marmurkowanie to ogólnie technika odbijania na papierze lub materiale farby wylanej i pomieszanej na ruchomej powierzchni, najczęściej na wodzie. Sam pomysł na to powstał w wielu miejscach na świecie, chociaż oczywiście techniki i materiały się mocno różniły. W europie tradycyjnie takiego papieru używało się w introligatorstwie i to właśnie przez introligatorstwo ja zainteresowałam się papierem marmurkowym.


Metoda, której ja używam właściwie ma niewiele wspólnego z tradycyjnym marmurkowaniem, ze względu na użyte materiały, większość z nich jest zupełnie współczesna i niedostępna introligatorowi sprzed kilkudziesięciu lat.

Potrzebne materiały:

- Papier (najlepiej papier czerpany lub inny dobry papier do rysowania/malowania, zwykły papier do drukarek odpada zupełnie. papier do marmurkowania musi 'łapać' farbę bardzo dobrze, amerykanie polecają przygotować papier wcześnie nasączając go roztworem siarczanu glinu - to jest niestety jedna rzecz, której nie mogę nigdzie znaleźć, jedynie w jakichś hurtowniach gdzie sprzedają to na tony, alternatywą może podobno być siarczan potasu, czyli ałun, który jest już łatwiej dostępny, chociaż tego nie polecają profesjonaliści, jedynie amatorzy, ja zapewne wypróbuję, jak tylko uda mi się to dostać)

- Farby akrylowe (zwykłe farby akrylowe, ja używam dość tanich, chociaż zapewne lepiej by było mieć lepiej napigmentowane itp, ale najtańsze też się nadają)

- Metyloceluloza (i tu miałam na początku problem, ale udało m i się znaleźć, można kupić bez większego problemu kleje do tapet w proszku, które są po prostu czystą metylocelulozą, kosztuje to kilkanaście złotych i nie zużywa się tego bardzo dużo na przykład to http://www.leroymerlin.pl/dekoracja-scian-i-sufitow/kleje-do-tapetowania/kleje-i-zmywacze-do-tapet/opinie-klej-do-tapet-metyloceluloza,p11601,l912.html, można próbować to samo osiągnąć z żelatyną, ale jest to trudniejsze, mi wychodziły grudy i też jest więcej zabawy, bo trzeba najpierw na gorąco potem czekać aż wystygnie)

- Woda (zwykła kranówa)

Narzędzia:

- Taca (najlepiej tania i plastikowa, przeznaczona tylko do marmurkowania, bo się brudzi farbami, musi mieć głębokość min. 2 cm i powierzchnię taką, żeby bez problemu na płasko położyć taką kartkę papieru, jaką się chce ozdobić)

- Kubeczki (ja używam plastikowych kubeczków, które potem mogę wyrzucić, ale to równie dobrze mogą być słoiki, szklanki lub inne pojemniki, potrzebne jest tyle pojemników ile chcemy użyć kolorów)

- Pędzle (mogą być zwykłe najtańsze pędzle do plakatówek, powinny być 'rozczapirzone' bo mają chlapać drobnymi kropelkami, dlatego np. pędzle do olejnych są zbyt sztywne, a do akwareli zbyt miękkie i się zbijają, a to by dało duże krople, profesjonaliście robią sami pędzle z długich włókien do szczotek, ja próbowałam, ale nie znalazłam takich długich a z krótkich nie byłam zadowolona, więc na razie zostałam przy najtańszych pędzelkach, potrzebne jest tyle pędzli ile chcemy mieć kolorów, żeby nie musieć ich myć co chwila)

- Patyczki (do mieszania farby na wodzie, w wersji podstawowej wystarczy wykałaczka lub patyczek do szaszłyka albo nawet koniec od pędzla, dla bardziej zaawansowanych są grzebienie i grabie i inne cuda, ale ja sama jeszcze nie próbowałam, to pisać o tym nie będę)

Wiemy już co, wiemy czym, to teraz jeszcze jak:

1. Robimy bazę, czyli trzeba zrobić galaretę z metylocelulozy i wody. Ja robię w proporcjach około litr wody i płaska łyżka stołowa metylocelulozy. Ilość trzeba sobie dostosować do tacy i z proporcjami też najlepiej samemu poeksperymentować, bo na różnej gęstości się różnie zachowują farby. To trzeba energicznie wymieszać, najlepiej jakąś trzepaczką w misce. Wszędzie polecają wymieszać raz, zostawić na 15 minut, znowu wymieszać i nawet tak kilka razy. Potem wylać na tacę i usunąć bąbelki z powierzchni, bo na pewno jakiś powstały, można palce albo można kawałek gazety kłaść i zdejmować to też powinno pomóc. Tacę warto postawić na powierzchni przykrytej gazetami, bo część farby zawsze się rozchlapie. Warto też być w pobliżu jakiegoś zlewu lub umywalki, ale o tym za chwilę.

2. Przygotowujemy farby. Do kubeczków nalewamy po troszkę farby i tyle samo wody, generalnie ma mieć gęstość mleka. Nie potrzeba tej farby mieć dużo, zależy jeszcze ile weźmiemy kolorów, ale na początek płaska łyżeczka każdego koloru wystarczy, zawsze można dorobić. Farby można oczywiście dowolnie ze sobą mieszać.

3. Ciapiemy, czyli bierzemy lekko otrzepany pędzelek umoczony w farbie i chlapiemy na powierzchnię naszej bazy, najlepiej pokryć każdym kolorem z grubsza całą powierzchnię. To ile mamy kolorów to zależy wyłącznie od nas, myślę, że można stworzyć coś cudownego i z dwóch kolorów, jak i z siedmiu. Nie przejmujcie się tym, że pierwsze kolory będą ledwo widoczne na powierzchni wody, im więcej kolorów będzie nachlapane bym wszystko będzie intensywniejsze. Kiedy kropelki kolejnego koloru przestaną już się 'rozjeżdżać' to znak, że już pewnie mamy dość kolorów na wodzie i czas kończyć.

4. Wolność artystyczna. W tym miejscu następuje pełna dowolność, można zamieszać to patykiem (tylko powoli i bez szaleństw), użyć innych bardziej zaawansowanych narzędzi albo... nie robić nic, takie ciapki które już mamy też są ładne. Jeśli pogrzebiecie po internecie to są opisane konkretne wzory, które mają swoje nazwy, ale myślę, że to jest dla zaawansowanych, ja sama zostaję na razie przy mieszaniu patykiem.

5. Odbijamy. Czyli bierzemy przygotowaną wcześniej kartkę papieru i kładziemy ją powoli na farbie. Powinno się to robić od jednego rogu uważając przy tym, żeby nie zostały pod kartką żadne pęcherzyki powietrze, bo w tych miejscach farba nie miała by się jak przykleić. Nie powinno się też nic nalać na wierzch papieru, ale przy gęstej wodzie jego zatonięcie jest mało prawdopodobne. Można zostawić ten papier na chwilkę, kilkanaście sekund, może pół minuty, więcej bym nie ryzykowała. Potem zdejmujemy papier tak jak kładliśmy, czyli od jednego rogu i niezbyt szybko. Do papieru przykleiło się zapewne dużo 'wody' i farba wygląda jakby spływała z papieru, ale bez paniki, tak to wygląda. Poczekaj chwilkę z papierem nad tacą, żeby większość glutu spłynęła a potem pod kran i płuczemy papier (glut kapie i dlatego warto mieć blisko do zlewu). Lepiej nie dotykać samej powierzchni palcami, bo farba może się rozmazać, ale polewać cały czas średnim strumieniem chłodnej wody, aż uznamy, ze papier jest czysty. Gotowe dzieło można rozwiesić lub rozłożyć na płasko do wyschnięcia, jak również wyprasować, bo pewnie nie jest równe po tym całym moczeniu.  gotowe!

Tu przykład tego, jak to robią pro:

Rozpisałam się tu jak szalona, a to w nie pokrywa całego tematu jeszcze nawet w kilku procentach, ale pracuję nad tym, jak będę miała nowe wnioski do podzielenia się to się podzielę.





Niech moc będzie z wami

Łucja

11 komentarzy:

  1. Ale czemu nie olejne farby?

    Kuwetę zrobiłem z desek, dykty i listewek, wyłożyłem folia ogrodniczą(2 warstwy) i zwykłą malarską. Ponieważ klajster po kilku dniach zaczynał kisnąć, bez żalu całość wyrzucałem i kładłem nowa folię malarską. Wiem, bardzo nieekologiczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbowałam olejnymi, ale mi nie szło, nie chciały się rozlewać tak jak ja chciałam, śmierdziały i potem trudno było doczyścić narzędzia, na dodatek długo schną i mogą się ścierać z papieru, akryle są na pewno prostsze w obsłudze, szczególnie dla kogoś mało doświadczonego z farbami ogólnie (czyli mnie). Może jeszcze kiedyś popróbuję z innymi farbami, wiem też, że można używać akwareli i gwaszy, są też specjalne tusze oparte na alkoholu.

      Usuń
  2. Gwoli ścisłości - to jest jak najbardziej tradycyjna technika, stosowana co najmniej od XIX wieku; co druga dziewiętnastowieczna książka ma wyklejkę z papieru marmurkowego. Zamiast metylocelulozy stosowano klajster skrobiowy.
    Pani w żółtym golfiku też o tym wspomina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama technika tak, jest stara, ale użyte materiały już zupełnie nie i stąd metodę nazwałam współczesną

      Usuń
  3. Pozdrawiam wszystkich serdecznie. Pracuje jako introligator i tej techniki używam do zdobienia krawędzi bloku książek po odpowiednim przygotowaniu książki mianowicie wyokrągleniu ,oporkowaniu oraz wyszlifowaniu papierem ściernym.pozdrawiam i zachęcam również.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam i dziękuję bardzo autorce za przystępne opisanie metody. Jak tylko zakupię klej do tapet z chęcią spróbuję :)
    Pozdrawiam
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję bardzo za przystępny kurs! W języku polskim faktycznie niewiele jest informacji na ten temat, a technika ciekawa! Pozdrawiam, Ala

    OdpowiedzUsuń
  6. Pięknie dziękuję za kursik. Pomysł z klejem do tapet rewelacja! Chcę wypróbować tę technikę na tkaninie. :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,ten siarczan potasu to ałun,jak Pani pewnie już wie,można go kupić np. na allegro.Ale nie wiem w jakich proporcjach trzeba go rozcieńczać,może ktoś wie?

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakby ktoś wiedział to mój e-mail julwie3@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Czcigodna Alchemiczko, dlaczego teraz milczysz?... >:-(

    OdpowiedzUsuń